Zapytacie, czemu nazwałam moje wydawnictwo Feniksem. Jest
połączeniem mitycznego stworzenia feniksa oraz początku mojego imienia.
Dlaczego feniks?
Przede wszystkim, jak pisałam w moim poprzednim wpisie,
jestem zainteresowana ewolucją wewnętrzną i transformacją człowieka w istotę
lepszą i rozbudzoną. Moja opowieść miała początkowo nosić tytuł „Huśtawka”, ale
uznałam, że jest zbyt kanciasty. W jednej chwili przyszedł mi na myśl feniks,
bo w podobny sposób planowałam nazwać moje wydawnictwo. W ten sposób zrodziło
się to nieodwołalnie powiązanie firmy i pierwszego mojego projektu. Spotkałam
się z awersją do tej nazwy, bo podobno jest wydawnictwo o podobnej, które
oszukało pisarzy… powiem tak – Jak się nazywasz? Agnieszka? Znam jedną i bardzo
mnie skrzywdziła? Czy z tego powodu mam nie zadawać się z Tobą?
Patrzmy szerzej, dostrzegajmy spektrum, a nie wycinek!
Czemu wydawnictwo? Nie wiem, czy tak wygląda historia
każdego SAMOWYDAWCY. Kiedy napisałam książkę, wysłałam ją w kilka miejsc. Szczerze powiem, że robiąc to
pomyślałam: „Źródło wszelkiego życia i światła, pokaż mi kierunek, w jakim mam
zmierzać i jak”. Nie otrzymałam odpowiedzi od wydawnictw, które mnie
interesowały, w związku z czym uznałam to za odpowiedź, której oczekiwałam od
kogo innego. Wiedziałam, że muszę działać. Jednym osobom rzeczy wpadają w ręce,
a inne muszą pracować na to, czego pragną. Na marginesie powiem, bo nie musi
być to tajemnica, że w tym roku Agora w sposób nieuprawniony opublikowała mój
manuskrypt na swojej stronie internetowej. Moja natychmiastowa reakcja
pozwoliła zapobiec wyciekowi tego dokumentu do szerszej publiczności. Wewnętrznie,
mimo, że ta sytuacja kosztowała mnie wiele nerwów i godziła w prawa, śmiałam
się, że to wydawnictwo jednak opublikowało moją książkę, góra ich do tego
zmusiła 😉
W ten właśnie sposób zostałam autorką niezależną i
uwierzcie, że jest to praca na pełen etat, całą dobę i wykorzystująca wszystkie
talenty, jakie się posiada. W ramach własnej pracy i przy przeogromnym wkładzie
mojej Mamy, Anny Chabior, piszę, redagujemy, dokonujemy korekty, składam i
łamię tekst, projektuję okładki, ilustracje i cały czas uczę się wykorzystywać
narzędzia, jakie dają nam nasze czasy. To jest: liczne programy graficzne,
wydawnicze, zaawansowane techniki komputerowe i social media. Jestem swoim
własnym agentem. Do tego zmuszam się do promowania – to moje najtrudniejsze
zadanie, gdyż nie czuję się właściwie wyposażona w wewnętrzną motywację. Najtrudniejszą
blokadą na tej ścieżce jest marketing oraz ci ludzie, którzy celowo stawiają
przeszkody artystom oddającym się sztuce, która jest wolna.
Na drodze wydawniczej popełniłam dotąd tylko jeden błąd:
Mama nie chciała być w Feniksie numer 1 wymieniona w redakcji, bo uznała, że
wykonałam większość pracy. Uległam jej. Nie została wymieniona. To był błąd:
współredagujemy razem wszystko. Naprawię to przy dodruku.
Czym jest dla mnie Feniksem – to ja, ja nim jestem, pracując
w takim trybie. Nie mogę powiedzieć, że nie wydaję innych osób. Robię to,
ostatnio zrobiłam. Wydałam książkę mojej Mamy, Anny i będę wydawać kolejne. Mam
jednak tyle pomysłów i tak niewiele czasu, aby żyć, że nasze wspólne talenty
wystarczą, aby Feniksem czekały lata wypełnione pracą po brzegi.
Komentarze
Prześlij komentarz