Podejrzewam, że niewiele o mnie wiecie, bo niezwykle mało ujawniam. Większość z Was prawdopodobnie nie zna moich książek. Jestem też bardzo introwertyczna, co niekoniecznie przydaje się w tym przemyśle. Ale staram się i postanowiłam, że dziś na chwilę o tym zapomnę. Dziś będę miała na głowie Różowy Kapelusz.
Zacznę od tego, że przywdzianie tej ozdoby jest zupełnie nie
w moim stylu, bo jestem z tych dziewczyn, które noszą się sportowo, luźno i
wręcz cierpią ubrane w sukienkę, obcas i nosząc słodkie torebunie. Moja Mama, o
której później opowiem, nazywa mnie często podstarzałą sarną. Mam 42 lata.
Wiem, że kochacie piękno. Widzę kobiece grafiki,
wypełniające tę grupę, więc się dopasuję, odziewając się dziś w odrobinę różu w
moim własnym przekornym stylu (grafika tego wpisu).
Kim jestem? A może, kim byłam, kiedy weszłam w dorosłość i
dlaczego piszę.
Wyrastałam w domu wypełnionym literaturą i sztuką. Moja Mama
była polonistką oraz jurorką konkursów literackich, pisała scenariusze,
zasiadała w wielu komisjach i była dla wielu ogromnym autorytetem. Od
najmłodszych lat dbała o moją mowę, język i styl. Poprawiała mnie, kiedy
wypowiadałam się niedbale, bądź nieprecyzyjnie. Stąd, kiedy nastał czas
wypracowań i prawdziwej nauki, byłam tą osobą, która zarzucała polonistów
wypracowaniami na 20 stron, bo po prostu miałam tyle do powiedzenia. Obserwowałam
starsze dziewczyny, piszące poezję i wygrywające konkursy… Jako 11-latka,
przesiadująca każdego dnia w bibliotece szkolnej, pomyślałam: – One piszą
wiersze, a dlaczego ja nic dotąd nie napisałam? Przecież nie mogę tego nie
umieć, przecież ja tak dobrze piszę… Dziwna motywacja, ale tak zaczęłam.
Pisałam poezję na kolanie, a potem wyrzucałam te zapiski do kosza. Nie robiłam
tego dlatego, że mi się nie podobały. Robiłam to, bo ważne było dla mnie, że
przelałam na papier to, na co miałam ochotę. Następnie na to spojrzałam i mogło
już zniknąć. Interesował mnie sam akt tworzenia. Mój mąż, z którym jestem 23
lata, poznawszy moją naturę, zaczął kraść moje zeszyty i ukrywać je tam, gdzie
ich nie znajdę – chciał je ochronić. Do dziś nie wiem, gdzie są…
Marzyłam o polonistyce, ale moja krnąbrna i buntownicza
natura ten jeden raz w życiu nie przedarła się przez żelazną decyzję mojej
Mamy, która zrozumiawszy, co chcę zrobić, powiedziała : – Po moim trupie… (chciała
ochronić mnie przed zawodem nauczyciela i jego ceną). Z całych sił odradzała mi
też Akademię Sztuki (chciała, abym była samowystarczalna finansowo)… Jestem
więc ekonomistką, a dokładniej księgową. Z liczbami rozumiem się równie dobrze,
jak ze słowami i kiedy pracowałam w tym zawodzie, kochałam to. Czy wiecie, że
ekonomia jest nauką humanistyczną? Może dlatego osoba sprofilowana wewnętrznie
w ten sposób, potrafi dobrze władać teoriami ekonomicznymi i pojmować rynek...
Nie będę opisywać kolejnych lat. Jedynie powiem, że odbyłam
długą i wyboistą podróż z wieloma zakrętami i zapadliskami, by ostatecznie
pewnego listopadowego wieczoru 2021 roku, mając 39 lat, czując się zdeptana
przez życie, otworzyć komputer i zacząć pisać opowiadanie, które miało poprawić
mi humor. Tak wszystko się zaczęło…
Dziś - po 2,5 roku od tej chwili, wykorzystałam już dwie
pule numerów ISBN. Mam firmę, czyli moje własne wydawnictwo. Jestem autorką,
jestem dumnym SAMOWYDAWCĄ i… staram się już nie wyrzucać żadnego z moich
utworów.
PS. Mąż nadal nie oddał mi zeszytów.
Komentarze
Prześlij komentarz