Kochani, garstkom duszyczek, które czekają na moje słowa od miesięcy, należą się słowa wyjaśnienia. Nie zawsze piszę wprost, ale – jak sądzę – nie jest to Wam potrzebne. Jako Czytelnicy moich książek wiecie, że chcę być dla Was bardziej energią niż człowiekiem. Chcę zbliżać się do Was poprzez słowa i historie, a nie poprzez fakty z mojego życia.

Bardzo doceniam fakt, że wiele z Was zostało ze mną i czekacie na wiadomości oraz nowinki. Te miesiące wolnej przestrzeni były mi niezbędne i bardzo dziękuję tym, którzy nadal tu ze mną są. W czasach, gdy świat gna i liczy się tylko „tu i teraz”, czekanie na coś nie jest modne. Jednak jako człowiek już dojrzały, kieruję się bardzo solidnymi zasadami – najważniejsze są dla mnie obowiązki i odpowiedzialność za dobrostan najbliższych. Tryb mojego życia sprawia, że ciężar bycia sternikiem familii spoczywa na moich barkach. W związku z tym, gdy coś się dzieje, to głównie moimi rękami.

Czas ma swoje ograniczenia, a że pisania nie można włączyć i wyłączyć, gdy ma się krótką chwilę na odpoczynek, praca twórcza musiała zejść na dalszy plan.

W moim życiu wiele się wydarzyło. Przeprowadziłam się do Kambodży. Wydanie „Kosmosu” nastąpiło zaraz po tym, kiedy wróciłam z Azji i podjęłam z mężem decyzję o dokonaniu tej potężnej dla naszej rodziny zmiany. Od tamtej pory zajmowałam się głównie przekazywaniem naszego majątku bliskim, znajomym i potrzebującym. Wyobraźcie sobie, jak czasochłonne i wymagające ogromu sił może być rozdanie ponad 20-letniego dorobku życiowego…

Przygotowywałam także starsze dziecko do ogromnej zmiany, czyli przejścia do szkoły międzynarodowej, gdzie językiem wykładowym będzie angielski. Ze względu na „okienko edukacyjne” miałam na to nieco ponad pół roku. Gdybym nie zdążyła, musiałabym czekać kolejny rok, by nie wyrywać dziecka ze szkoły w trakcie roku szkolnego. Miałam wybór – twórczość lub życie. Wybrałam to drugie, a nade wszystko bycie dla moich dzieci wsparciem w tej wielkiej zmianie.

Zmiana kontynentu może wydawać się trudna, może i niewykonalna. Dla każdego z nas miałaby inny wymiar ze względu na nasze charaktery. Wydaje mi się jednak, że najbardziej dotyka dzieci, bo te są zmuszone do dostosowywania się do planów dorosłych. Jest to trudne zawsze, ale zwłaszcza, gdy stają się nastolatkami.

Jeśli o mnie chodzi, dokonałam tej rewolucji z lekkością i entuzjazmem. Nie wiem, czy jest to moja osobnicza cecha, ale mam łatwość sięgania do korzeni mojej egzystencji i eliminowania rzeczy, które mi nie służą – miejsc, warunków, związków, metod. Mam wrażenie, że jestem wewnętrznym nomadem, który potrzebuje, aby energia falowała, mieniła się kolorami. Gdy stoję, czuję, że grzęznę. Gdy ktoś mnie zatrzymuje, mam wrażenie, że jestem w więzieniu. Gdy nakazuje mi się myśleć w określony sposób, odczuwam wewnętrzny, niepohamowany bunt.

Wobec powyższego od lat czułam, że coś mnie swędzi, drażni, jest mi niewygodnie. Cieszę się, że nie tylko ja. Mam to szczęście, że mój życiowy partner ma podobne usposobienie i nie boi się podejmowania decyzji, które stawiają życie do góry nogami. Zatem stało się i rozpoczęliśmy życie w nowym miejscu, w zupełnie inny sposób.

Gdy ktoś mnie pyta, czy zostanę w Azji, odpowiadam, że nie wiem, bo kiedy człowiek spakował swój dobytek w cztery walizki, naprawdę zaczyna być wolny i świat przestaje mieć dla niego granice. Dodam, że najważniejszą walizką była ta, która zawierała mój komputer stacjonarny. To jedyna rzecz, o którą się bałam – jest w nim całe wydawnictwo. Udało się: dojechał nietknięty, a ja, po tym jak moje dzieci zaczęły chodzić do szkoły, mogę nareszcie wrócić do pracy twórczej.

Siadłam dziś przy komputerze i zaczęłam oczywiście od sprawdzania tego, co wcześniej w ramach „Kosmosu” części drugiej napisałam. Miesiące bycia na najwyższych obrotach zrobiły swoje i nie mogłam skupić się na tekście. Pomyślałam więc, że nie czas na to. Teraz muszę wejść na nowo w energię wydawnictwa, nastroić siebie jak instrument. Są przecież rzeczy, których nadal nie zrobiłam… czyli nie napisałam do Was. Ominęły mnie też ważne technologicznie wydarzenia, jak pojawienie się platformy Naffy czy zmiany w wymaganiach dotyczących e-booków w ramach nowych wytycznych UE. To wszystko przede mną. Jednak chciałabym, byście wiedzieli, że wracam i nie mogę doczekać się chwili, gdy będę mogła spotkać się z Wami przy kolejnej książce.

W ramach informacji praktycznych, książki w formie fizycznej są już niedostępne u mnie bezpośrednio, bo nie mam ich jak Wam wysyłać. Są dostępne w ogólnopolskiej dystrybucji. 

Ebooki i audiobooki są dostępne na wielu platformach, ale niebawem będą dostępne także bezpośrednio u mnie na Naffy. Zauważyłam też, że planuje się tam uruchomienie funkcji "newsletter". Kiedy tak się stanie, od razu dam Wam znać. Będziecie mogli się zapisać, by pozostać ze mną w bieżącym kontakcie. 

Ściskam Was!







września 02, 2025
0

Komentarze

Szukaj

KONTAKT:

feniksem@icloud.com

Napisz do mnie